Maj na Sardynii to najlepszy miesiąc, już jest ciepło, ale jeszcze nie ma upałów, zaczyna tętnić życie, ale nie ma tłumów. Przylot samolotem do Cagliarii, wypożyczenie samochodu w jednej z licznych wypożyczalni przy lotnisku (transport publiczny nie jest mocną stroną Sardynii) i ruszamy podziwiać piękne krajobrazy wzdłuż wschodniego wybrzeża w kierunku na północ. Docelowo nocowaliśmy na campingach w 3 miastach portowych, ale tym które najbardziej oczarowało był Arbatax. Morze w odcieniach szafirowo-błekitnych i krystalicznej wodzie, liczne małe zatoczki umożliwiają odpoczynek bez towarzystwa innych turystów, każdy może znaleźć plażę tylko dla siebie. To nie jest miejsce dla tych co lubią nocne kluby i restauracje, ale kto lubi słyszeć szum morza niezakłócony innymi dźwiękami nie będzie chciał opuszczać tego miejsca. Warto wczesnym wieczorem zapuścić się w uliczki miasteczka o typowej środziemnomorskiej zabudowie by poczuć najbardziej intensywne o tej porze zapachy tysiąca kwiatów.